Czy mama i córka mogą używać tych samych kosmetyków?

Od zawsze to samo – nastoletnie dziewczyny podkradają mamom pomadki, ekskluzywne balsamy do ciała i cichaczem pudrują nos Diorem, na który ich nie stać, a mama przecież i tak nic nie zauważy… Tak. Też taka byłam. Ładnych kilkanaście lat temu.

Teraz jako mama, patrzę na ten aspekt z drugiej strony brzegu rzeki. I doskonale znam to uczucie, gdy szkoda mi wydać większą kwotę na porządny kosmetyk, bo wolę w zamian kupić coś swoim pociechom. Wybieram więc tańszy – niestety często gorszy jakościowo preparat, a za zaoszczędzone pieniądze kupuję córce błyszczyk. Ciągła walka sumienia pomiędzy zdrowym egoizmem a piętnem Matki Polki to coś, co z pewnością zrozumie każda, która ma ten zaszczyt nazywać siebie MAMĄ.

A gdyby tak wybrać profesjonalny produkt do pielęgnacji, który sprawdzi się jako reduktor starzenia się skóry, a zarazem zniweluje doskwierający nastolatkom problem trądziku? Czy istnieje produkt, który przyniesie spektakularne efekty, niezależnie od pierwszych dwóch cyfr w numerze PESEL? Czy to, co dobre dla Pań mieszczących się (nawet nieco wstydliwie) w oznaczeniu „40+” będzie idealne również dla licealistek?

Okazuje się, że tak! Ale tylko wtedy, gdy spełniony zostanie podstawowy warunek – kosmetyk zostanie stworzony w oparciu o odpowiedni skład.

Pośród mnogości składników aktywnych, na prowadzenie z pewnością wysuwają się antyoksydanty, w tym uwielbiana przez wszystkich witamina C. Wiadomo, że wzmacnia naczynia krwionośne, wyrównuje koloryt cery i rozświetla cerę. Wiadomo również, że zwalcza szkody wyrządzone przez wolne rodniki, jest bowiem jednym z najsilniejszych antyoksydantów. Ale gdyby tak połączyć ją z kwasem ferulowym? Tak, tak – tym samym, który stosowany jest w profesjonalnych zabiegach złuszczających w gabinetach kosmetycznych i medycznych. Używany do codziennej pielęgnacji kwas ferulowy powinien mieć jednak niższe niż w gabinetach stężenie. Będzie wówczas działał odmładzająco. Naprawi to, co uszkodziło promieniowanie UV. Pobudzi także produkcję kolagenu i elastyny, które stworzą swego rodzaju rusztowanie dla skóry wymagającej liftingu.

Ale to nie wszystko! Oprócz kwasu ferulowego i witaminy C, warto poszukać w składzie mojej faworytki – FLORETYNY. Składnik ten pozyskiwany jest z jabłek lub z kory jabłoni, a działanie ma istnie wielokierunkowe! Po pierwsze – zwielokrotnia efektywność swoich sojuszników, czyli zawartych w preparacie składników aktywnych. Po drugie posiada właściwości antyrodnikowe. A po trzecie hamuje aktywność enzymu powodującego rozpad włókien elastynowych!

Ciągle Wam mało? Zastanawiacie się, gdzie tkwi haczyk i czym skusić nastolatki do sięgnięcia po produkt o powyższym składzie? Spieszę z wyjaśnieniem!

Naukowcy z Biospectrum Life Science Institute w Korei opublikowali wyniki swojej pracy w International Journal of Cosmetic Science, gdzie pokazują, że floretyna jest skutecznie zapobiega mechanizmom powstawania trądziku, zarówno in vivo, jak i in vitro, poprzez hamowanie odpowiedzi zapalnej i powstawania wykwitów trądzikowych w miejscu zablokowanych ujść gruczołów łojowych.

Brzmi nazbyt naukowo, wiem. Postaram się zatem przetłumaczyć to nieco bardziej przystępnie! 🙂

Trądzik jest najczęściej przykrym efektem zaczopowania się ujść gruczołów łojowych. Gruczoły te mogą „zamknąć się” nadmiarem martwego naskórka i sebum. Gdy do akcji wejdą dodatkowo bakterie – na przykład odpowiadające za powstawanie zmian trądzikowych Propionibacterium acnes – tworzy się kolokwialnie mówiąc pryszcz. A naukowo ujmując – trądzikowa dermatoza o charakterze zapalnym.

Co zrobili naukowcy z Korei? Zbadali działanie przeciwzapalne floretyny za pomocą immunoenzymatycznego testu ELISA oraz testu lucyferazy na komórkach HaCaT, gdzie mediatory zapalne, w tym PGE2 i COX-2 zostały wywołane działalnością bakterii P. acnes.

Wyniki wykazały działanie przeciwbakteryjne florentyny przeciw P. acnes, P. granulosum, S. epidermidis, jak również klinicznie i statystycznie znaczące zmniejszenie liczby zaskórników i ilości wydzielanego łoju. W porównaniu do stanu przed leczeniem, w grupie badawczej ilość otwartych i zamkniętych zaskórników, grudek, wyjściowy poziom sebum i całkowita ilość wydzielanego łoju były istotnie niższe po 4-tygodniowej terapii.Podsumowując – bo rozpisałam się już chyba aż nadto – połączenie kwasu ferulowego, witaminy C oraz floretyny będzie idealnym rozwiązaniem zarówno w domowej terapii anti – age, jak i wspomoże leczenie skóry tłustej i trądzikowej.

Mama może zatem kupić profesjonalny, specjalistyczny preparat bez wyrzutów sumienia. Podzieli się nim ze swoją córką, z korzyścią dla ich obu. A jeśli dodam, że do preparatu Yasumi Anti – Age Intensive Care dołączane jest również mini urządzenie, które wprowadzi składniki aktywne w głąb skóry, uśmiech na twarzy mamy i córki będzie jeszcze szerszy. Bo przecież gadżety i prezenty lubimy wszystkie – niezależnie od wieku!

PS I na koniec odrobina prywaty 🙂 Ja na wspólną kosmetyczkę będę musiała jednak jeszcze chwilę poczekać… 🙂

Preparat z floretyną, witaminą C i retinolem znajdziesz TU oraz TU

0 Komentarz

Zostaw komentarz