Jak wyleczyć złamane serce? I co ma wspólnego skóra z miłosnym zawodem?

Anka płakała tak mocno, że ledwo mogłam ją zrozumieć.
Nie pozostawało mi nic innego, jak tylko z całej siły ją przytulać. I płakać mocno razem z nią.
Bo w zasadzie chyba tylko łzy są w stanie oczyścić złamane serce. A gdy dolegliwość ta spotyka Twoją najlepszą przyjaciółkę, nie pozostaje nic innego, jak być przy niej, gładzić ją po włosach i powtarzać: Wszystko będzie dobrze. To minie. Wszystko się poukłada.

Tak naprawdę nigdy nie przepadałam za Panem Ciacho. Pewność siebie zakrawająca o arogancję. Odwaga granicząca z zuchwałością. Dar przemawiania opanowany do takiej perfekcji,  że z łatwością zmanipulowałby samego prezydenta USA. Ale to chyba właśnie owa niespotykana siła przebicia i charyzma, skradły serce mojej przyjaciółki. Po czym przerzute jak najtańszą balonówkę, pozostawiły w stanie totalnej bezużyteczności.

„Aneczko, to minie. Wszystko się poukłada” – powtórzyłam po raz kolejny i pozwoliłam swoim myślom odpłynąć. Zawodowa dewiacja posłała mój umysł w kierunku mi najbliższym… I choć z drwiącym uśmiechem porównasz mnie za moment do taniej podróbki Paulo Coelho (w dodatku Paulo ogarniętego manią pielęgnacji), to i tak pozwolę sobie spisać tu świtającą w głowie myśl.

Serce jest jak skóra. Czasem trzeba je zniszczyć, uszkodzić, wywołać stan zapalny, by po tak okrutnym procederze, dać mu możliwość odrodzenia. (Błagam, zmaż z twarzy drwiący uśmieszek. Wiem, że brzmi to górnolotnie. Spieszę zatem z wyjaśnieniami, również natury naukowej, byś zrozumiała w pełni mój dobroduszny zamysł!)

Skórę drażniącymi zabiegami uszkadzamy na chwilę. Krótkotrwały stan zapalny daje jej sygnał, by wszcząć alarm i zebrać wszelkie możliwe siły do walki naprawczej. To dlatego traktowanie jej kwasami czy mikrodermabrazją jest dla niej – mimo pozornych szkód – korzystne. Usunięte zostają martwe komórki naskórka, przejściowe podrażnienie  pobudza cerę do wzmożonej aktywności i odbudowy. W efekcie nowo powstała skóra jest młodsza, jaśniejsza i gładsza. Cały cykl odnowy trwa niespełna miesiąc…

A jak to jest z sercem? Czasem musimy wyrządzić krzywdę sobie samym – uciąć znajomość mimo żyjących w nas wspomnień i marzeń. Lub  sprawić przykrość najbliższej sercu osobie – mimo gorącego uczucia, odsunąć ją od siebie i umożliwić tym samym zaznanie prawdziwego szczęścia… Z kimś innym. Bo czy istnieje większy dowód miłości niż: „Puszczam Cię wolno, gdzieś indziej zaznasz więcej szczęścia. Ja swoją osobą sprawię Ci tylko zawód.”? – I właśnie tak, by nie stracić resztek sympatii, starałam się myśleć o postępku Pana Ciacho.

Jest tylko jeden szkopuł – skóra po zranieniu w pełni regeneruje się w kilka tygodni. Po tym czasie włókna kolagenowe – utkane gęsto niczym sieć tarantuli – tworzą stabilną podporę i sprawiają, że cera promienieje.

A jak to jest z sercem? Cóż…U mojej Przyjaciółki goiło się jeszcze rok, po czym pokryło się grubym, odpornym na zranienia pancerzem.

Czy da się go rozłupać? Wyłuszczyć i pozbyć się skorupy zobojętnienia niczym złogów martwego naskórka? Raz na zawsze rozgrzać skamielinę i przywrócić sercu dawny, żwawy, radosny puls?

O tym opowiem innym razem – bo to już zupełnie inna historia… Albo mam lepszy pomysł – następnym razem napiszę o maseczce z matchy.  I obiecuję nie stosować wówczas porównań godnych mistrza Coelho 😉

2 Komentarz
  • Sabina

    Odpowiedz

    świetny tekst 🙂 <3

Zostaw komentarz